piątek, 16 listopada 2012

Garść inspiracji - buty, książki, akcesoria

Pewnie doskonale wiecie, że w sklepach zazwyczaj nie wolno robić zdjęć. Celowo piszę "zazwyczaj", gdyż - jak zaraz zobaczycie, jest to możliwe - albo sprzedawca przymknie oko, albo wyrazi zgodę po zapewnieniu, że to tylko kilka fotek i tylko do pokazywania, do żadnych niecnych celów;) Takimi to własnie sposobami udało mi się zrobić poniższe fotografie, tym niemniej na wszelki wypadek nie napiszę w którym centrum handlowym je robiłam (po co ktoś miałby mieć nieprzyjemności nie daj Bóg). Mam nadzieję, że przynajmniej niektóre z fotek dorobią się dzięki Wam i waszej lekturze tego posta zacnego miana inspiracji:)

Buty. Od razu uprzedzam, że u mnie nie zobaczycie raczej wysokich obcasów, nie przepadam za nimi, nie tylko ze względu na wygodę, ale po prostu do mnie raczej nie pasują, do mojej osobowości;) (czyżby zatem była to osobowość płaska? hmmm;)) Zobaczcie co wczoraj przyciągnęło moja uwagę:



Buty ze Heavy Duty, na niewielkiej platformie ukrytej w środku, czyli dobre dla osób chcących w dyskretny sposób dodać sobie troszkę wzrostu. Cena znośna - 219 zł. 




To już takie bardziej emupodobne, jednak mają w sobie nieco więcej kształtu, a przez to zapewne ciut mniej szpanu;) Podobają mi się, ale poleciałam na futerko, niestety tylko w górnej części buta (o ile dobrze pamiętam). Heavy Duty again. No i ta cena - ponad 400 zł...



Jak widać powyżej - jednak pojawił się obcas. W tej formie jest u mnie dobrze tolerowany:) Bardzo, bardzo ładne te buciki z Heavy Duty! 





A to już Aldo. Bambosze te nie są piękne, ale mają fajne futro na całej powierzchni buta, nie tylko dla ozdoby u wylotu nogawki, jak to ma miejsce w zdecydowanej większości przypadków. A gdzie najbardziej marznie się w obrębie kończyn dolnych? W palce, chyba, że tylko ja tak mam;) Drogie były, na pewno więcej niż 4 stówy.
No i na koniec kolejne buty Aldo. Fajne, prawda? Proste, ale coś w sobie mają. Na zimę troszkę za cienkie niestety. 




A teraz troszkę akcesoriów. Otóż uroczyście ogłaszam, że w Claire's pojawiło się sporo zausznic, czy też nausznic, który dotąd ze świeca można było szukać w sklepach stacjonarnych. Jest sporo wzorów, najróżniejsze modele, powiązane z kolczykiem lub "autonomiczne";) Ta niżej, z gwiazdkami kosztuje niecałe 15 zł i jest urocza, przyda się można na jakiś prezent Mikołajowy. Niektóre kojarzyły mi się z przepięknym zbiorem tego typu biżuterii, jaki możemy podziwiać na wystawie w Podziemiach Rynku Głównego w Krakowie. W średniowieczu ten rodzaj ozdoby był bardzo popularny, bardziej niż dzisiaj. 




A wracając do Mikołajowych inspiracji - w Home&You bardzo spodobały mi się te konie z porcelanowego origami. Taki koń, to naprawdę elegancka ozdoba jakiegoś stosownego areału w mieszkaniu, jednak z braku stosownego areału moje serce nie zabiło mocniej a portfel odetchnął z ulgą. 




Ten miś to także Home&You. Czyż nie jest uroczy? Jak już jesteśmy przy muzealnych skojarzeniach, to przywodzi na myśl gablotę w muzeum w Fabryce Oskara Schindlera, gdzie możemy oglądać niezwykły depozyt rodziny Sosenków. Jest to kolekcja przedwojennych, a raczej "wojennych" zabawek. Nikt by się nie domyślił  że to jeden z najcenniejszych elementów całego muzeum, te niepozorne autka, laleczki i misie. Podobno kolekcja warta majątek. A ten miś sklepowy tez niewiele mniej - bo aż 49 zł. Tę cenę częściowo tłumaczy fakt, że to pozytywka:) No i drewno. 




W Empiku też nietrudno o prezentowo-świąteczne pomysły. Podzielę się zaledwie ułamkiem, bo też nie chciałam wystawiać na próbę cierpliwości sprzedawców z tym aparatem;) Te płyty chciałabym mieć:




Taka książka mi się w oczy rzuciła. Ja wprawdzie nie bardzo włosowa, tzn. z włosami na chwilę obecną robię bardzo, bardzo niewiele poza myciem i jakiem takim czesaniem. Ale wiem, że autorka Jaga Hupało ma w blogosferze i na YT wyrobiona markę i że wiele z Was poświęca swoim włosom mnóstwo uwagi, więc może kogoś zainteresuje. 


Za to jeśli chodzi o te książki poniżej, zdecydowanie rozważam zakup. Chyba, że wpadnie na to Święty Mikołaj? 
Po lekturze (wiele lat temu) poradnik "Grzeczne dziewczynki nie awansują" nic już nie było takie jak przedtem;) Ale może warto przeczytać coś nowego w tym klimacie?


Wprawdzie pracy sensu stricto nie szukam, ale książka może być bardzo inspirująca, sądząc także po tym, jak bardzo reklamowała ją pewna moja koleżanka, osoba bardzo przedsiębiorcza i obyta w tematyce rozwoju osobistego. Jeśli szukacie pracy, to bezsprzecznie warto poczytać. 


Inspirujący wyrywek:




No i na koniec asertywność - temat rzeka. Boom na asertywność i wszelkie treningi z nią związane pojawił się dobre kilka jak nie kilkanaście lat temu. Jednak obawiam się, że świadomość wielu ludzi na temat asertywności zatrzymała się na bardzo powierzchownym poziomie, nieco wulgaryzującym to pojecie. Ta medialna asertywność sprzed lat to po prostu umiejętność mówienia "nie" i koniec. I czasem przekonanie, że to bardzo dobrze o mnie świadczy, jeśli często i głośno wyrażam sprzeciw lub dezaprobatę - bo wtedy jestem postrzegany jako asertywny a nie jakaś sirota;) Niestety pod przykrywką tak rozumianej "asertywności" nierzadko kryje się zwykła arogancja i brak taktu przybierająca formę szczerości pozbawionej jakichkolwiek hamulców. A to nie ma nic wspólnego z prawdziwą asertywnością, które to pojecie wykracza daleko poza umiejętność odmawiania i walenia prawdy między oczy;) Polecam zgłębić temat:)



I przypadkowy cytacik:



Swoja drogą ciekawy temat z tą uzasadniona krytyką. Modny związek frazeologiczny - konstruktywna krytyka. Ale przecież ta uzasadniona krytyka potrafi bolec dużo bardziej, niż wydumana, prawda?;)

Na koniec tego przeglądu przedmiotów zacytuję przewijającego się wśród nich Sebastiana Karpiela-Bułeckę:

I dopiero gdy zawoła Bóg
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso  ... :)


W przymierzalni


Ale jeszcze najpierw podkarmię głodomora: gry miejskie w Krakowie są fajne:) mogą przybierać tez formę wieczorów panieńskich w Krakowie:)

papa:*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz