niedziela, 17 lutego 2013

Zacznij tydzień z zapasem dobrej energii:) - nowa seria na blogu

Zaraz zaczynamy poniedziałek. Tak, to będzie dobry dzień i dobry tydzień... Skąd ta pewność? Dawniej aż sama bałabym się takich słów... Myślę, że miałam dość asekuracyjne podejście od życia (zwłaszcza do poniedziałków;)), bałam się spodziewać dobra, a raczej wolałam nastawić się na najgorsze, żeby się "mile rozczarować";) Miałam niejasne przeczucie, że lepiej się "pobać" na zapas, to może jeśli faktycznie coś złego się przytrafi, będzie łatwiej...
A kysz!




To totalna głupota, pseudo-strategia, która wcale nie zaoszczędza nam w życiu ani lęku ani trudu. Powoduje, że w najlepszym razie chodzimy niepewni i zestresowani  a najgorszym - dokonuje się pasmo samospełniających się proroctw...  
Jednak muszę wyjaśnić, że moje podejście nie wynika ani z rozbuchanej pewności siebie, ani z wrodzonego optymizmu, ani też nawet z czysto psychologicznego przekonania o mocy pozytywnego myślenia.  Nic z tych rzeczy. To podejście wynika z mojej wiary, mianowicie chrześcijaństwa, czyli wiary w Boga.
Wierzę, że Bóg daje nam tylko dobro, a jeśli DOPUSZCZA zło, to tylko dla jeszcze większego dobra. I że w Biblii jest mnóstwo obietnic dobra dla nas, błogosławieństwa w każdej sferze życia, każdego dnia. Ale nam się nie chce o to obietnice walczyć, bądź tez wolimy przyjąć, że "tak już musi być", żeby nie postawić przypadkiem Pana Boga "w trudnej i niezręcznej sytuacji"...  Sama w sobie walczę z takim duchowym lenistwem i asekuranctwem - Wielki Post to dobry na to czas:) No, tyle kazania. Ale uwaga - mamy już serię z makijażami, serię ślubną, serię imprezową, to teraz nieśmiało dołącza jeszcze seria duchowa. Raz na jakiś czas będę Wam "kazać";P (Wam, a może przede wszystkim sobie samej:)) czyli dzielić się tym, co mądrego gdzieś usłyszałam (bo raczej nic sama nie wymyśliłam...)

A teraz kilka wspomnień z weekendu. Cała sobotę byłam na ciekawym szkoleniu, dotyczącym marketingu i kampanii społecznych, zwłaszcza w kontekście problemów globalnego południa. Miło wspominam towarzystwo moich koleżanek z Krakowskiego Klubu Mam, stałyśmy się dzięki temu spotkaniu niemal "koleżankami ze szkolnej ławy" gdyż krzesła były identyczne jak za czasów naszej podstawówki (O Klubie Mam którym tutaj i do niego wszystkie chętne mamy - krakowianki serdecznie zapraszam);


Było sporo nowej, ciekawej wiedzy...



Wygląda tajemniczo? Po więcej informacji zapraszam tutaj

Co ciekawe, kilkaset metrów od budynku w którym odbywało się szkolenie, zauważyłam nie tylko pięknie korespondujące z aurą egzemplarze iglo, ale również indiańskie wigwamy... 


i jeszcze kogoś...


Do następnego:)

Marta 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz