Moim narzędziem był tusz z firmy Nouba Colorlash mascara w kolorze 70. Można się nim fajnie pobawić. Pochodzi z limitowanej edycji sprzed chyba 2 lat? ;) Pamiętam, że wtedy na maksa na niego zachorowałam, ale okazało się, że to towarzysz do jednorazowych wybryków nieprzewidywalnej natury. Czasem mamy ochotę na coś, co teoretycznie nam się nie podoba, czyż nie? Perwersja?:)
Oprócz wspomnianego tuszu, użyłam cieni Inglota: 502 (fioletowo-szary), 141 (delikatne złoto) oraz na dolnej powiece - 117.
Teraz idę zmywać te morskie rzęsy - trzymajcie kciuki, bo tusz zmywa się niemiłosiernie ciężko;)
do następnego
Marta
Uwielbiam czarne rzesy, ale ten kolor tez jest niesamowity i czasem mozna a nawet trzeba zaszalec!:)
OdpowiedzUsuńWow całkiem nieźle to wygląda :-)
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie, ale ja jestem jednak zwolenniczką czarnych rzęs.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę czarne rzęsy :)
OdpowiedzUsuńja też!!! ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńMam pytanie nie na temat - czy można się z Tobą kontaktować przez konto gazetowe? :)
Pozdrawiam,
Agata
hej hej - przeczytałam maila, odpisze wieczorkiem:)
OdpowiedzUsuńDzięki ogromne i przepraszam za zawracanie głowy :))
OdpowiedzUsuńBałam się, że może napisałam na adres, którego nie używasz.
P.S. Przy okazji miałam okazję przejrzeć bloga, jako osoba, której trudność sprawia nawet umalowanie rzęs (tuszem w kolorze dowolnym; zawsze mam wrażenie, że coś z nimi nie tak, chociaż na pamięć znam te wszystkie porady o ruchu po torze zygzakowatym i tym podobne ;)) jestem pod wrażeniem :)
rzeczywiście nie używam tego adresu, ale sprawdziłam:) dzięki za miłe słowo:)
OdpowiedzUsuń