sobota, 16 marca 2013

Jam jest najjaśniejsza pani - czyli post dla bladolicych;)

Zawsze byłam blada. Słowo "blady" ma zabarwienie pejoratywne, dlatego za nim nie przepadam, wolę określenie "jasna karnacja". Niestety, lata temu, za moich czasów szkolnych, kiedy to ideałem urody była kobieta opalona na skwarek, moja białość/bladość/trupia bladość;) - budziły nieraz zainteresowanie/troskę (??) - w każdym razie - emocje. Jak dziś wspomnę niektóre sytuacje, to aż  mi skóra cierpnie i żałuję, że mój język był jeszcze wyparzony;) Ale o nietaktach urodowych jeszcze pogadamy w innym poście. Póki co dość wspomnieć, że zawsze była "tą bladą", moja bladość była wręcz cechą charakterystyczną, do tego stopnia, że nieraz osoby trzecie (np. prowadząca zajęcia na kursie języka włoskiego, gdy miałam jakieś 17 lat...) publicznie pytały co się ze mną dzieje, że jestem taka blada, jakbym co najmniej miała skonać na poczekaniu... ;)



Miałam zresztą okres w życiu, kiedy chodziłam na solarium. Na szczęście moja świadomość odnośnie szkodliwości tego zabiegu, zwłaszcza dla twarzy, rosła, powoli acz systematycznie i kiedy zrobiłam sobie serie seansów przed ślubem  żeby jako tako wyglądać w jasnej (choć nie białej, a ecru) sukni, zasłaniałam już twarz ręcznikami jednorazowymi;)

A jak jest dzisiaj? No cóż, na pewno obecnie mam dużo więcej pewności siebie, mam też swoje lata;P co sprawia, że niektórzy pewnie dwa razy się zastanowią  zanim zrobią jakąś uwagę dotyczącą mojego wyglądu;) Tak czy inaczej zawsze miałam ws obie nieco przekory i szczyptę zamiłowania do prowokacji, tak więc udało mi się polubić a nawet pokochać swoją bladość - ową "królewską karnację" jak mawiało się u mnie w rodzinie, charakterystyczną dla jaśnie(nomen omen)pani, której nie strzaskało słońce jako, że nie musiała pracować w polu;) Zresztą jest jeszcze inne piękne określenie mojego typu cery - porcelanowa:) - czyli bardzo, bardzo jasna, z delikatnie różowym, chłodnym zabarwieniem. To jest oryginalne i może być atutem! Jest niejako moim znakiem rozpoznawczym, bo już od kilku lat nie opalam się WCALE. Problemem są dla mnie jedynie nogi, ale jeśli chodzi o twarz i okolice;) jestem i raczej będę biała.

Jeszcze kilka lat temu, problemem, a wręcz zmorą był dla mnie dobór podkładu. ZAWSZE mazidło odcinało się od szyki, ZAWSZE było zbyt ciemne, zbyt żółte lub zbyt pomarańczowe... I niestety  - większość drogeryjnych smarowideł upiększających taka jest nadal. Czasem w recenzjach podkładów na youtube dziewczyny opowiadają o naprawdę jaśniutkich podkładach i polecają je bladolicym, kupiłam kiedyś za taką rekomendacją najjaśniejszy odcień fluidu intensywnie kryjącego z Pharmaceris. Oczywiście nie był idealny - nieco za żółty i za ciemny, oddałam więc koleżance - teraz już wybrzydzam, bo wybór większy;)

Boszsz... ja jak nie lubię tych żółtych podkładów - przecież podkład o chłodnym, delikatnie różowawym odcieniu NIE BARWI skóry na różowo, a z porcelanową skórą po prostu idealnie się stapia i maskuje zaczerwienienia i naczynka! Taki własnie był (i jeszcze jest, choć trzecia buteleczka się własnie kończy) mój podkład z Collistara Perfect Wear, który uwielbiam m.in. za prześliczny jaśniutki kolor (ocień 0 - jakże by inaczej) z delikatnie różowymi tonami. Wspaniale mi pasuje także odcień Porcelain z Lili Lolo - polecam serdecznie:) Nawet w perfumeriach wszystko inne było zazwyczaj nieco ciemniejsze i nieco bardziej żółte. Ale ostatnio na allegro natknęłam się na ciekawostkę za niewielkie pieniądze - podkład z Maybellinie Whitestay UV, niedostępny w Polsce: o taki:) 

Poniżej możecie zobaczyć jego próbkę na mojej ręce w porównaniu z moim - dotychczas najjaśniejszym ever - Collistarem (który nadal idealnie mi pasuje rzecz jasna;))


I co? Stał się cud - jest chyba leciuteńko za jasny nawet dla mnie - wybrałam najjaśniejszy odcień snow white:) I jestem w siódmym kolorystycznym niebie, bo ten efekt bardzo mi się podoba - wszak co za jasne lub za ciemne "książkowo" wcale nie musi być takim w praktyce. W praktyce jest to bardzo fajny podkład o naprawdę niespotykanie jasnym kolorze. Jeśli do tego odpowiednio posłużymy się różem lub/i bronzerem, mamy szanse pięknie wymodelować twarz i uzyskać fantastyczny efekt Królewny Śnieżki:) 
Moim zdaniem podkład jest warty wypróbowania, testuję go od kilku dni a swoją opinie zaktualizuję kiedy uda mi się ocenić dogłębnie inne jego właściwości (poza kolorem). Póki co mam jedno zastrzeżenie - łatwo o efekt maski, więc trzeba uważać z ilością i dobrze rozetrzeć. Niewątpliwym atutem, na który osobiście tez poleciałam, jest filtr UV o faktorze 18. 
Podczas zakupów na all kupiłam tez lakier i śliczny róż Astora, w którym dosłownie się zakochałam:)











A poniżej moja gęba tylko w tym nowym podkładzie Maybelline Whitestay UV + delikatnie nałożony nowy róż, a potem wersja z pomalowanym okiem i lakierem na pazurach:)








Bladolice: czego używacie? Czy też lubicie podkreślać swój jasny odcień cery, czy raczej staracie się opalić?
pozdrawiam
Marta




4 komentarze:

  1. dla mnie zazwyczaj najjaśniejszy kolor podkładu drogeryjnego jest wystarczający, ale widzę, że to wybawienie dla wielu dziewczyn :) bardzo fajna trójeczka cieni - delikatne kolorki.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam swoją bladość i ubolewam że przebarwienia i zaczerwienienie skóry nieco mi ją odbiera.
    Od razu podreptałam szukać owego bladolicego cuda na Allegro, jednak pustkę zastałam.
    Nie opalam się, chcę być bladolicą Polką.
    Mogłabyś podesłać nazwę sprzedawcy, będę pytać o dostępność

    OdpowiedzUsuń
  3. A znalazłam! w opcjach włączone miałam pokaż z ostatnich 2 godzin i stąd Allegro nie wypluło Maybelline.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, mam pytanie odnośnie koloru tego podkładu. Czy rzeczywiście jest w tonacji różowej tak jak na zdjęciu?

    OdpowiedzUsuń