niedziela, 12 maja 2013

Cashmere Eyesadow Base i baza Artdeco - recenzja porównawcza

Baza pod cienie to jeden z kosmetyków, bez których już absolutnie nie wyobrażam sobie makijażu. A mam bujną wyobraźnię;) Ale tego mazidła którym trzeba się zagruntować przed nałożeniem na oko czegokolwiek innego nic nie jest mi w stanie zastąpić.

Dzięki zastosowaniu bazy pod cienie - dobrej bazy - zyskują one właściwą przyczepność, nasycony kolor oraz trwałość. Czego chcieć więcej.



Jak dotąd używałam trzech baz pod cienie - początkowo wiernie bazy z firmy Essence za ok. 10 zł (zużyłam dwie buteleczki), mającą w sobie także funkcję żółtawego korektora. Była naprawdę w porządku i jeśli ktoś szuka taniego produktu, to mogę polecić. Ja chciałam jednak spróbować osławionej bazy Artdeco, tak też się stało i weszłam w jej posiadanie w październiku zeszłego roku.

Baza sprawdziła się w moim odczuciu lepiej niż ta z Essence. Bardziej odpowiadała mi jej konsystencja (mniej sucha), nieco lepiej też utrzymywała cienie. Baza ma dość zaskakujący, mocny, mydlany zapach, jedwabistą konsystencję. brak pigmentu, który barwiłby skórę. Ma za to delikatny, ale naprawdę delikatny połysk. W pierwszej chwili przestraszyłam się widocznych w sztucznym świetle w słoiczku drobinek, ale jak się okazało strach ma wielkie oczy - drobinki nie są widoczne po aplikacji na powiekę. Baza jest jedwabista, miękka, dobrze się rozprowadza, łatwo można nałożyć cieniutką warstwę. 

Jeśli chodzi o opakowanie, to nie należy do najporęczniejszych  gdyż ma formę naprawdę niewielkiego słoiczka, w którym trzeba dłubać;) No, ale mogę jej to wybaczyć. Działa naprawdę dobrze.

Marka Artdeco jest dostępna w perfumeriach Douglas, baza kosztuje ok. 35 zł z tego, co pamiętam. Przy codziennym stosowaniu (niezbyt oszczędnym) starczyła mi na pół roku. Pojemność słoiczka to 5 ml.

Przy następnym zakupie znowu przyszła mi ochota na wypróbowanie czegoś nowego, a że jeszcze to coś okazało się tańsze (koszt ok. 25 zł) i przysporzyło mi kolejnych punktów na karcie klienta w Superpharm;) a poza tym - reprezentowało markę, z którą miałam już bardzo pozytywne spotkanie (kulki rozświetlające) - dokonałam zakupu:)

Baza Cashmere Eysadow Base to produkt dosyć podobny do rzeczonej bazy z Artdeco, ale jednak są różnice, na które zwrócę Waszą uwagę.









Poza ceną - pojemność, w przypadku Cashmere jest to 7 g, czyli całkiem sporo. Po drugie - już na pierwszy rzut oka widać zupełnie inne opakowanie - duży, płaski słoiczek, który po otwarciu odsłania nam nie tyle czeluście, w których trzeba uprawiać produktową speleologię, co raczej niezmierzone połacie gładkiej tafli produktu, po której łatwo po prostu przejechać placem bez unurzania pazura;) Dla mnie to duży plus dla Cashmere, jednak słyszałam, że może się to wiązać z przedwczesnym wyschnięciem bazy. Póki co mam ją kilka tygodni, więc w tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć, mam nadzieję, że do końca zachowa swoje właściwości.

A jakie właściwości? Wspaniałe. Przy mojej opadającej powiece, bardzo skłonnej do rolowania i zanikania cieni, baza Cashmere radzi sobie wyśmienicie, na pewno nie gorzej - a może nawet nieco lepiej, niż Artdeco.

O ile przy Artdeco, pod koniec dnia, w przypadku niektórych cieni w okolicy załamania powieki pojawiały się czasem delikatne objawy rolowania, o tyle przy Cashmere prawie tego nie ma. Bardzo często zrobię makijaż rano, a późno wieczorem wygląda on dokładnie tak, jakby został zrobiony przed chwilą. Plus dla Cashmere!

Baza Cashmere ma inną konsystencję niż baza z Artdeco. Ta druga jest bardziej masełkowata i rozprowadza się łatwiej. Ta pierwsza ma konsystencję bardziej zbitą i twardszą. Mam wrażenie, że to właśnie dzięki temu jest jeszcze większym "twardzielem" jeśli chodzi o utrzymywanie makijażu na swoim miejscu. Nakładam jej dość grubą warstwę i rewelacyjnie wydobywa kolory cieni, na pewno nie gorzej niż jej droższa koleżanka. Trzeba przyznać, że lepiej się rozprowadza, jeśli przez moment się ją zagrzeje na palcu zanim zaczniemy właściwą aplikacje na powiekę. Dla mnie nie jest to problemem, bo baza działa świetnie. Dodam jeszcze, że ma bardzo, ale to bardzo delikatnie widoczny na skórze cielisty odcień. Absolutnie jednak nie działa jak korektor, może tylko leciutko wyrównuje koloryt.

Podsumowując - biorąc pod uwagę cenę, pojemność, wygodę nabierania, bardzo eleganckie opakowanie:) a przede wszystkim - jakość - stawiam na Cashmere, choć niewątpliwie Artdeco to też bardzo dobry produkt. Jednak chodziło mi o to, żeby wyłonić zwycięzce starcia, którego serdecznie Wam polecam:)

Miałyście ta bazę? Jakie są Wasze wrażenie?

pozdrawiam
Marta






4 komentarze:

  1. Czuje sie zachecona do kupna Caschmere:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam bazę z Hean i jestem z niej bardzo zadowolona

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie Cashmere się dobrze sprawdza!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie najlepiej sprawdza się baza Artdeco! Makijaż wytrzymuje dzięki niej o wiele dłużej! :)

    OdpowiedzUsuń