Makijaż jest nieco podobny do ostatniego, prezentowanego w poprzednim poście, jednak mam nadzieję, że wprawne oko wyłowi różnicę;) Głównym bohaterem jest znowu ten sam śliwkowy cień ze srebrnymi drobinkami z palety Sleek Vintage Romance, ale został on na środku powieki pokryty brokatowym, przepięknym beżem z recenzowanej kiedyś palety Too Faced Natural Eye (z pomocą przyszedł mi fixer z Vipery, bez niego ani rusz, bo brokat lub się mocno osypać na policzki).
Do tego ulubiona niebieska kredka na dolna linię wodną. Voila!
W ujęciach poniżej możecie zauważyć, że górna granice cienia roztarłam granatem z tej samej palety. Lubię połączenie fioletu i granatu, jest nieoczywiste i intrygujące. Moim zdaniem intensywny, morski błękit z metaliczna nuta na dolnej linii rzęs jest wisienką na tym andrzejkowym torcie. A jak dobrze się utrzymuje!
Nieskromnie powiem, że makijaż uważam za udany:) Kolory całkiem zgodnie się ze sobą komponują, połyskując i przenikając się bez zbędnych przepychanek i rywalizacji;) Efekt jest imprezowy, jednocześnie ciemny, intensywny ale i błyszczący.
Na zdjęciu poniżej udało się uchwycić efekt migotliwych drobinek brokatowego cienia nałożonego na śliwkę.
No i niestraszna mi opadająca powieka;) Oko, dzięki grze światłocienia, nabrało głębi i tajemniczości.
I w szerszej odsłonie..
Na tym zdjęciu widać tez mój nowy nabytek - szminkę z rosmanowej promocji minus 40.
Nie był to zbyt udany zakup. Byłam już wtedy PO przemyślanych i oszczędnych zakupach (na którym nabyłam m.in, rzeczoną niebieską kredką, to już moja druga, sprawdzona i genialna) ale jakoś chyba mi było smutno i KONIECZNIE musiałam jeszcze "zaoszczędzić" na tej promocji, która się pomału kończyła...
Ale po kolei.
Rzeczywiście, sam kolor jest ładny i mi zdecydowanie pasuje. Typowy mauve - złamany, przybrudzony chłodny róż. Do tego szminka ma milion drobinek, a takiej nie miałam... Odcień tez zresztą nie jest zdublowany z resztą mojej dosyć racjonalnej "kolekcji". Cóż z tego, kiedy...
...ta szminka z Maybelline jest - co mogę już z cała odpowiedzialnością stwierdzić - okropnie nietrwała:(
Kolor i efekt zaraz po nałożeniu jest super, niestety cały efekt znika w mniej niż godzinę. Nie wiem jak to się dzieje, zostaje tylko drobinkowa poświata, szminkowa baza z kolorem gdzieś się ulatnia.
Nie wiem, czy inne szminki z tej serii też są tak nietrwałe, nie będę chyba testować;)
Produkt ten nazwałabym raczej szminko-błyszczykiem, jest słabo napigmentowany, słabo kryjący, można nim zrobić szybciutki makijaż uwaga - nawet bez lusterka - bez ryzyka zrobienia sobie krzywdy. I przez krótki czas efekt będzie rzeczywiście soczysty i ładny. Wiem, że są osoby, które lubią take mazidła do usta. Ja od szminki oczekuje czego innego.
Rzeczywiście po nałożeniu jest lekka, ale mam wrażenie, że raczej ślizga się po ustach i niechętnie zostawia na nich warstwę, która powinna się tam znaleźć. I znowu - mnie to nie satysfakcjonuje, przyciskam więc mocniej i mój sztyft jest już nieco nadwyrężony. Ale to już kwestia preferencji.
Macie może szminki z tej serii? A jak Wam się podoba propozycja makijażowa?
pozdrawiam!
Marta
Ta niebieska linia wodna, ładnie się odcina i oko wygląda bardzo ładnie!:)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci się podoba:)
UsuńNiebieska linia wodna jest cudowna.
OdpowiedzUsuńprawda?;)
UsuńPiekny makijaż oka:-) Trafiłam do Ciebie przypadkiem szukając jednego cienia z Inglota :-) będę zaglądać częściej, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że trafiłaś i zapraszam:)
Usuńpiekny błysk na oku :)
OdpowiedzUsuńu mnie teraz jest Mikołajkowy konkurs ze świetną nagrodą - może się skusisz :)
http://mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2013/12/10000-rozdaniekonkurs-nr2.html