W ostatnią niedzielę spędziłam przemiłe popołudnie u Kasi. W okolicy przemykali mniejsi i więksi mężczyźni, co zupełnie nam nie przeszkadzało gawędzić o kosmetykach, makijażu i... o dzieciach;) Takie własnie
babskie pogawędki na luzie tygrysy lubią najbardziej:) A'propos tygrysów... udało mi się nawet jednego spotkać:) Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ta długowłosa piękność o sowiej twarzy nosi prawie takie samo imię jak mój "kot rodzinny" -
Szisza versus Szyszka;)
Zresztą zobaczcie:
No dobra, nie o tym miało być... Zobaczmy, jak wyglądała ta
mini-metamorfoza imprezowa. Bardzo się ucieszyłam, że Kasia zażyczyła sobie mocniejszego makijażu w stylu wieczorowym - mogłyśmy trochę zaszaleć, a przy okazji zwrócić uwagę na kilka zasad, które przydadzą się również do zwykłych "dzienniaków".
Od razu uprzedzam, że malowałyśmy się przy świetle sztucznym, potem w kilku miejscach w domu szukałyśmy jak najlepszego światła, stąd różnice w oświetleniu oraz niestety lekkie przekłamanie koloru. Wybaczycie:)
Wersja przed:
A tak wygląda wersja "po ":
Kasia ma bardzo ładne, regularne rysy twarzy. To, co zrobiło nam największą różnicę, to podkreślenie oczu oraz brwi. Kasia ma ładne, podkręcone rzęsy, które są jasne, przez co bez tuszu - zupełnie niewidoczne, cały ich urok ujawnił się dopiero po zaznaczeniu maskarą. Co do brwi, są one bardzo delikatne i jasne i koniecznie wymagają podkreślenie, choćby niezbyt mocnego. Dla uzyskania bardziej naturalnego i mniej pudrowego efektu, po przyciemnieniu brwi cieniem w kolorze chłodnego brązu, nadałam im strukturę przeciągając po samych włoskach barwionym żelem utrwalającym z Delii.
Moja rada dla Kasi - koniecznie maluj brwi! Choćby tak delikatnie, jak na naszym makijażu.
Makijaż jest kolorowy i błyszczący, w sam raz na imprezę, jednak pewne jego cechy jak najbardziej można zastosować na co dzień. Szare oczy z zielonymi oraz niebieskawymi refleksami fajnie można podkreślić wszelkimi ciepłymi barwami cieni oraz pochodnymi czerwieni. Stąd też głównym bohaterem makijażu został różowy cień z Kobo opalizujący na złoto oraz ciepłe bordo z Inglota - by nadać głębi w zewnętrznych kącikach. Wewnętrzny kącik rozjaśniłam subtelnym, szampańskim złotem (żółte złoto byłoby już "przedobrzeniem").
Na sam środek powieki ruchomej, by jeszcze bardziej ja uwypuklić i dodać całości wieczorowego, nieco szalonego charakteru, nałożyłam prasowany brokat w kolorze piaskowym z mojej ulubionej palety Too Faced o której pisałam
tutaj. Utrwaliłam go fikserem z Vipery.
I w chłodniejszym świetle:
Ponieważ miał to być makijaż imprezowy, na dolnej powiece wylądował fiolet, a przy wewnętrznym kąciku - świecący opalizujący turkus. Sam w sobie ten odcień teoretycznie nie jest najkorzystniejszy do koloru oczu jaki ma Kasia, ale
wcześniej tak mocno wydobyłyśmy jej tęczówkę burgundem, różem, złotem i fioletem, że na akcent kolorystyczny w postaci odrobiny zielonkawego turkusu jak najbardziej mogłyśmy sobie pozwolić (tym bardziej, że moja modelka ma podobny cień w swoim zbiorze).
Na górnej linii rzęs oraz na dolnej linii wodnej wylądowała kredka żelowa Avon Supershock.
Jeszcze kilka słów o szmince: użyłam przepięknego koloru lekko brzoskwiniowego różu z dość mocną złota poświatą. Taki ciekawy efekt dobrze komponował się z opalizującym na złoto różem na oku. To szminka z YSL, numeru niestety na niej nie ma, ale mogę Wam polecić tańszy odpowiednik z firmy Gosh, numer 008 magic peach, już ja sobie upatrzyłam w drogerii;)
Moja rada - Kasiu, nie zapominaj o malowaniu ust! Zauważ, że po pomalowaniu widać, że są bardzo zmysłowe i mają ładny kształt. Dobrze im robi taka świetlista szminka, ale na co dzień równie dobrze sprawdzi się błyszczyk.
Wybrane kosmetyki użyte w makijażu:
Inglotki + Kobo
I numerki:
Ale najpiękniejsza jest Szisza - nawet bez makijażu;)
Jak Wam się podoba?;)
pozdrawiam!
Marta