niedziela, 29 grudnia 2013

Mój "liścik" o gender i kilka cieni Inglot:)

Zainspirowana bloggerem Błażejem Strzelczykiem z bloga http://followjezus.blog.pl postanowiłam i ja wtrącić swoje trzy grosze. Dużo skromniej, dużo krócej. Ale w końcu skoro w internecie a nawet w blogosferze teraz taki "hajp" na gender, to się nie chce być za bardzo do tyłu;P

Podsumowując moje przemyślenia odnośnie meritum, to mam wrażenie, że autorzy listu pasterskiego, czytanego dzisiaj w większości kościołów w Polsce, a skoncentrowanego na "ideologii gender", wiedzą, że dzwoni, ale nie wiedzą w którym - nomen omen - kościele:) W liście była mowa o tak licznych zagrożeniach, zjawiskach przez Kościół nieakceptowalnych (m.in. aborcja, różne postawy wobec homoseksualizmu, upadek rodzin, antykoncepcja etc.), że - jak sądzę - zbawiennym ułatwieniem było to wszystko wrzucić do jednego worka o obcojęzycznej nazwie GENDER. No, powiedzmy sobie szczerze, nie jest to szczyt rzetelności wobec tematu;) Mam wrażenie, że autorzy listu nie bardzo wiedzą czym jest dziedzina badań zwana gender studies, o którą (jakkolwiek zbereźnie to teraz nie zabrzmi) OTARŁAM SIĘ, w czasie studiów jeszcze. Do głowy by mi wówczas nie przyszło, że naukowcy zajmujący się tym aspektem historii kobiet taplają się w jakimś moralnym błocie. Zresztą - w dalszym ciągu tak nie uważam.

W moim rozumieniu, gender studies to badania nad tym, jak poszczególne aspekty kultury wpływają na wykształcenie się wzorców przede wszystkim ról społecznych kobiet i mężczyzn. Jako, że przez stulecia kobiety pełniły li tylko funkcje wobec mężczyzn służebne i nie były uznawane za godne np. studiowania czy tez posiadania praw wyborczych (choćby tych biernych) - to studia gender ze swojej natury prowadzone są w powiązaniu z ruchami feministycznymi, przez kobiety i dla kobiet. Dla mnie dobrym przykładem zjawiska wpisującego się w dziedzinę gender są choćby zabawki dla dziewczynek i chłopców - a więc różowe odkurzacze czy inne akcesoria tego typu dedykowane wyłącznie dziewczynkom;)

Powiedzmy sobie szczerze, że to własnie Kościół hierarchiczny przez stulecia w bardzo istotny sposób przyczyniał się do utrwalania pochodzącego ze Starożytności jeszcze absurdalnie wręcz niesprawiedliwego wizerunku kobiety (patrz: św. Tomasz z Akwinu...) i jej upośledzonej wobec mężczyzn roli w społeczeństwie. Nie trzeba być wielkim badaczem gender, żeby to dostrzec, ale takie badania wykazują tą bolesną dla Kościoła - więc zapewne też niewygodną prawdę. Może więc łatwiej pod tajemnicze gender podciągnąć aborcję, rozpad rodzin i inne przypadłości?:) Wrzucić wszystko do jednego worka z brudami i podpisać "ZUO"? Pewnie prościej. Ludzi światli, wykształceni pewnie po tym liście będą wytykać biskupom brak rzetelności (jako choćby nazywanie gender ideologią - a to nie jest ideologia, tylko dziedzina badań naukowych, owszem, może ona zostać jak każda nauka - zideologizowana, ale to już inna sprawa). Badania gender wcale nie zakładają, że nie ma płci biologicznej, tylko, że płeć oprócz tego, że jest określona biologicznie, jest tez zdeterminowana kulturowo (a co, nie jest?:)) Natomiast ludzie mniej wykształceni lub zgoła niewykształceni nie będą mieli pojęcia co to za tajemnicze słowo "gender"... i po tym liście pasterskim, pełnym trudnych słów, to pojęcie wcale się nie poszerzy, natomiast pod polskie strzechy zawędruje strach przed Potworem Dżenderem, Pożeraczem Polskich Rodzin, Źródłem Zła Wszelkiego;)
Inspirując się spostrzeżeniem kolegi napiszę, że do wzbudzenia lęku w ludziach wystarczy jakieś niejasne, nieznane, najlepiej obcojęzyczne pojęcie, którego prawdziwe znaczenie zna tylko wąskie grono specjalistów... gender pasuje tu idealnie:)

Ale uwaga: mnie wcale najbardziej nie martwi to, że polscy biskupi nie podeszli do tematu rzetelnie. Ja naprawdę nie wątpię, że oni mieli dobre intencje. Chcieli zapewne w święto Świętej Rodziny przypomnieć wartość rodziny, którą - faktycznie - wiele osób kwestionuje. Faktycznie - Kościół musi swoją czerń i biel chronić przed rozmyciem się w szarościach, a to co głosi, nie jest z tego świata, często więc będzie trudne i niepopularne. I tak być powinno.
Mnie nawet specjalnie nie dziwi ani nie oburza fakt, że Kościół hierarchiczny, czyli męski, niechętnie grzebie w swoich genderowych brudach z przeszłości. Natomiast martwi mnie to, że biskupi wszystko chcą załatwiać samodzielnie - wzbudzając w wiernych poczucie zagrożenia, pilnując by przypadkiem ktoś nie zszedł na złą drogę. Ale takie działania są nieskuteczne. Kto jest zwolennikiem prawa do aborcji, po takim liście być nim nie przestanie, tylko dlatego, że postraszono "genderem". Kto uważa, że pleć to tylko i wyłącznie kwestia indywidualnego wyboru, dalej tak będzie uważał. A kto nic z tego wszystkiego nie rozumie, dalej nic rozumiał nie będzie, za to może mieć troszkę więcej poczucia zagrożenia.

Napisałam wyżej, ze biskupi chcą przekonywaniem, prośbą i groźbą samodzielnie rozwiązać problemy polskich rodzin. Ale to po pierwsze działanie nieskuteczne, po drugie - nieekonomiczne. Po co marnować siły na coś, co kto inny może za nas zrobić lepiej i skuteczniej? Kochani Biskupi - dawajcie wiernym Boga - a On już sobie poradzi w ludzkich sercach i umysłach i z aborcją, i z relatywizmem moralnym, i z homoseksualizmem, i z rozpadającymi się rodzinami... On to potrafi. On jest Specjalistą. Ludzie - nie. Dlatego życzyłabym sobie - podobnie jak Błażej Strzelczyk - więcej Boga w Kościele. Niech tylko ludzie mają szansę Jego spotkać. A On już sobie ze wszystkimi potworami poradzi;)

ps. 1 - Na pewnym forum dyskusyjnym przeczytałam dziś post zapytujący, czy może z powodu listu (którego treść była znana internautom i wiadoma już jakiś czas temu) ktoś nie wybiera się dziś do kościoła, tak w ramach manifestu. Słucham??? Hę? Na głowę jeszcze nie upadłam, żeby o moim pójściu lub nie pójściu do kościoła decydował mniej lub bardziej udany list pasterski... Dlaczego niby ten mniej udany miałby mnie pozbawiać wszelkich łask, związanych z tym jedynym w swoim rodzaju Spotkaniem? Nie, ja dla duchownych do kościoła nie chodzę.

ps. 2 - Chce podkreślić z całą mocą, że mimo, ze rożni prominentni duchowni różne dziwne czasem (i nawet dużo gorsze niż w dzisiejszym liście) rzeczy mawiają, to ja zostaję. Nigdzie się nie wypisuję. Lepiej nawet - czuję się w jedności z biskupami i wierzę, że w ostatecznym rozrachunku Duch Święty ich prowadzi i koryguje, tak jak ich zwierzchnika - papieża.

ps. 3 - Dziś byłam w kościele z synkiem (niecałe 5 lat). Bawił się autkiem. Nie słuchał o prokreacji, aborcji, antykoncepcji, nie zarezonował na homoseksualizm ani ideologię, za to nagle zapytał mnie teatralnym szeptem "mamo, co to jest dżender?" Zgłupiałam i szczerze - to go zbyłam. A po chwili słyszę (cytuję): "Po co oni mówią dżender?" No? Ja się pytam;)

Ufff, na rozluźnienie atmosfery przejdźmy teraz do mojej nowej paletki z Inglota. Prezent od Aniołka:)
Przedstawiam Wam 3 piękne cienie - znany wszystkim mocno perłowy 395 pearl (kiedyś już miałam i zużyłam calutki), śliczny, matowy, jasny koral 312 oraz perłowo-drobinkowy brąz z czerwonym pigmentem - 121 AMC shine.

Zapraszam na mała prezentację:










Zestaw idealny do dziennego makijażu. Jak Wam się podoba? Macie te kolorki? 

pozdrawiam!
Marta 








2 komentarze:

  1. Rozwaliłaś mnie tym Inglotem pod koniec tak istotnego posta :D
    Zgadzam się z tobą w 100% i bardzo przyjemnie cztało mi się twój post. Jeśli chodzi o gender, to moim zdaniem jest to temat zastępczy, tak jak większość tematów w polskich (i nie tylko) mediach. Pedofilia księży? oooo znajdźmy sobie temat zastępczy. Gender- idealnie, in vitro? jeszcze lepiej! aborcja! to zwórci uwagę tłumów i odciągnie od istotnych spraw! To się nie tyczy tylko kościoła, ale też polityków, afer, referendów, wszytskiego. Kto pamięta o sprawie sześciolatków i obowiązku szkolnego, kiedy mamy gender, które dybie na nas z każdej strony?
    yhhhh media media media...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry tekst Marta!
    Ingloty też ładne, tylko pokaż proszę coś na oku ;)
    Justyna J.

    OdpowiedzUsuń