Ten makijaż zrobiłam w całkowitej niemal sprzeczności ze sobą.
Kolor niebieski (nie gołąbkowy, nie kobaltowy, nie niebieskawy, nie turkusowy - nie - chodzi o nie-biesk-ki) nigdy nie należał do mojego kolorystycznego, makijażowego repertuaru. Kiedy w jakimś czasopismie przeczytałam wypowiedź jakiegos światowej sławy wizazysty (niestety nie pamiętam kto to był), że nie ma kobiety, do której nie pasowałby kolor niebieski w makijażu. Byłam tą wypowiedzią bardzo zdziwiona, ten kolor, przede wszystkim w wydaniu perłowym, nosi na sobie odium
kiczu i tandety rodem z lat 80-tych. Czerwień, zieleń, pomarańcz, filotet, nawet żółcien - tak, ale niebieski?
No, ale skoro już te kolory znalazły się w mojej nowej palecie
Sleek Acid, to eksperymentuję. Jakie wnioski po jednym dniu na niebiesko? Mąż pochwalił, to zawsze jakis plus;) Zielone oko wychodzi w takiej kreacji nieźle. Poza tym, to jednak
trudny kolor dla mnie i mimo całej mojej odwagi makijażowej - do niego chyba się nie przekonałam. Poniżej zdjęcie makijażu wykonane wieczorem, tylko po niewielkich poprawkach, więc może wyglądać na sfatygowany...
Malujecie się niebieskimi cieniami?
pozdrawiam
Marta