Modelką była Gosia, dziewczyna o - moim zdaniem - nieco egzotycznej urodzie:) A głównym bohaterem naszej sesji były pierzaste rzęsiska z Inglota, które okazały się być bardzo kapryśnym i trudnym we współpracy obiektem fotografowania. Fotografka - czyli Beata chciała uzyskać efekt rozwianego włosa dzięki wentylatorowi, ale chyba pierwszy raz w życiu widziałyśmy przekomiczny efekt falujących "na wietrze" rzęs;)
Makijaż był fioletowo-pomarańczowy, twarz pokryta sporą dawką konturu i rozświetlacza, a usta super "nudowe". Wyszło tak:
Mnie osobiście zdecydowanie bardziej podobało się czarne tło, ale ja jestem w ogóle taki czarny charakter, że lubię czerń. Natomiast Beata z kolei była za bielą... Dla każdego coś miłego:)
A ta tkanina to obrus mojej Mamy!
Na dole zrobiłam pomarańczową kreskę, widać ja tylko na tym zdjęciu:
Mam nadzieję, że relacja z kolejnych sesji już niedługo!
Do następnego, Marta